Holocene – to idealny dowód, że mniej, znaczy więcej.

Swoją recenzję albumu Macieja rozpocznę od sentymentalnej podróży do roku 1995. Ja po owocnej współpracy z zespołami punkowo – reggaowymi i pełny zafascynowania muzyką elektroniczną spotkałem na swojej muzycznej drodze Maćka Olewniczaka z którym wespół byliśmy założycielami projektu CodeMTM poruszającym się w klimatach Goa transowych. Pierwszym naszym wykorzystywanym sprzętem w tamtym okresie była Yamaha PSR 500 i Casio CT 660 oraz moduł brzmieniowy Roland JV880. Z czasem zaczęliśmy wykorzystywać komputer AMIGA. W krótkim czasie do naszego projektu dołączył Maciej Nadolski. Wraz z Filipem Pasymowskim oraz wieloma naszymi kolegami stworzyliśmy elbląską scenę techno, którą w swoich audycjach w Radio El promował Krzysiek Jaworski. Prawie po dwudziestu latach od tamtych wydarzeń na nowo zainspirowałem się grą na syntezatorach, w czym pomógł mi i zainspirował mnie Maciej Olewniczak. Z początkiem nowego 2025 roku na rynku ukazał się 5 album projektu Żuławy zatytułowany Holocene. Bo Holocene to przede wszystkim płyta do posłuchania w całości. Z jednej strony jest ona bardzo różnorodna, bowiem taki kawałek jak Artificial forest potrafi zaprowadzić słuchacza w krainę łagodności, piękna, które kreuje swoim instrumentami Maciej. Potrafi być naprawdę ambientowo. Moim faworytem i spinającym dotychczasową twórczość Maćka jest Technoera, która od pierwszych nut uderza mocnym zróżnicowanym i transowym rytmem. Kolejnym bardzo chwytającym kawałkiem jest Microplastics, który łączy w sobie elementy klasycznej elektroniki i post rockowym brzmień. W utworach często używane są taśmowe efekty brzmieniowe i analogowy charakter nagrywania całości tego albumu. Ta płyta nigdzie się nie spieszy, jest po prostu cudowna. Maciej na Holocene zaprezentował więcej muzyki ilustracyjnej, starając się wprowadzić słuchacza w stan błogości. Z jednej strony ta muzyka niesie ze sobą mnóstwo mroku, z drugiej strony tworzy swoją efektami takie dźwięki, które zabierają nas prosto do muzycznego nieba. Zasadniczo jest to płyta niezwykle trudna do jednoznacznej oceny i niemożliwa do jakiegokolwiek skatalogowania, co więcej jest to muzyka z rodzaju trudnej do opisania, są tutaj dźwięki, których nie może uchwycić słowo pisane, to trzeba po prostu posłuchać i przeżyć. A warto, szczególnie że te dźwięki potrafią uzależnić i trudno później człowiekowi jest się od nich oderwać. Holocene w wykonaniu Maćka to idealny dowód, że mniej, znaczy więcej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *